wtorek, 30 marca 2010

bo nie moze byc nudno

Wilbar jest naprawde niereformowalny :)

i wykorzysta kazda okazje... np. otwarta szafke


tu jeszcze calkiem grzecznie z niewinna mina...


chwila mojej nieuwagi i juz znalazl cos ciekawego...


wytargal za sznureczek na srodek lazienki...


zeby chwile pozniej znowu udawac niewiniatko...
no przeciez to nie on... w ogole o co chodzi...
on tam tylko siedzi... i pilnuje szafki zeby nie uciekla ;)

sobota, 27 marca 2010

skonczylo sie rumakowanie

... o!



Aktualnie jestesmy na etepie wychowywania bezeczelnego malego potworka zwanego Wilbarem... lub pieszczotliwie Gryzakiem :) Bo to juz naprawde tak dalej byc nie moze... rozwydrzone to to... i wydaje mu sie, ze bedziemy leciec na kazde miaukniecie. W ciagu dnia to pikus... rozmawiamy sobie... ja tam gdzie aktualnie jestem... i Wilbar na drugim koncu mieszkania dracy sie jakby go ze skory obdzierano... ale przede wszystkim staram sie go oduczyc tych nocnych wizyt. Nie mozna jak brat, przyjsc i grzecznie sie polozyc... nie nie potworkowi cos takiego nie wpadnie do lepka...

Trzeba przyjsc... koniecznie zdeptac... wlezc prawie na glowe... oczywiscie przy tym wydajac odpowiednie dzwieki, ktore by umarlego obudzily. I tak pare razy zeby nikt nie zapomnial, ze Gryzak tu jest i ogolnie to sie nudzi i czuje sie niedopieszczony. I tak na poczatku budzil mnie calkowicie... z czasem pol nieprzytomna chwile go poglaskalam, tylko po to zeby sie w koncu zamknal ale teraz jestem twarda. Nie ma glaskow na zawolanie. Wiadomo zdeptana sie obudze ale nie reaguje, udaje ze dalej spie. Po tygodniu widze juz postepy... po dwoch miauknieciach przychodzi ciezkie westchniecie i Wilbar idzie z powrotem uwalic mi sie na nogi... ale wtedy przynajmniej moge szybko zasnac... do nastepnej proby... bo na jednym razie to sie nie konczy...

bo ogolnie to cala ta impreza wyglada podobnie do tej przedstawionej u Simona... tylko Wilbar nie korzysta z kija do baseballa... uzywa wlasnej lapki z pazurkami (ktore po ostatniej akcji zostaly przyciete) ...

czwartek, 25 marca 2010

brak czasu...

... i sily... ale nie ze strony futer a personelu :]


Co oczywiscie wywoluje wielkie i glosne niezadowolenie futerkowych... no coz... w przyszlym miesiacu bedzie lepiej... tak sobie powtarzam i czochram Wilbara za uszkiem.
I tak patrza oba niezadowolone na niemrawy personel... ktory to chwilami zazdrosnie patrzy jak oba slodka spia i najchetniej padlby obok bo akumulatory prawie puste...

wtorek, 23 marca 2010

czasami i najwiekszy lobuz...

... nie ma ochoty na towarzystwo i zabawe :)


niedziela, 21 marca 2010

tubka z niespodzianka


Na poczatku myslalam, ze na odklaczanie futra dostana trawe... ale nie dosc, ze teraz zima trudno ladna dostac a do tego futra chwilowo nie przejawiaja zainteresowania zielenina zdecydowalam sie na Malt paste. Eliot rabal zielone jak glupi, jak nie mial trawy to przerzucal sie na domowe... maluchy na razie przechodza kolo kwiatow obojetnie, wiec po co mam je uczyc, ze zielone tez mozna jesc... co przy zarlocznosci Wikkusia skonczyloby sie pewnie zniknieciem wszystkich kwiatow w mieszkaniu ;)


A tak to dostaly tubke... Wikko jak zwykle jako tester pierwszy mogl skosztowac... i tak sie zassal, ze jakby mogl to lyknalby z tubka :] ... i tak dostaja razem z puszka przepisowe 5 cm i pierwsze co znika z miseczek to pasta. Co bedzie dalej to zobaczymy... i ewentualnie trawa pozostanie jako opcja dodatkowa :)

sobota, 20 marca 2010

z szuflady :)

Wilbar jako slodkie "malenstwo" ...
dla ktorego bardzo wazna byla popoludniowa drzemka...


pozycje jak zwykle typowo Wilberowe...


a w paszczy jeszcze mleczaki...


i pielegnacja pazurkow igielek...


przeprowadzana ze skupieniem i dokladnoscia :)

czwartek, 18 marca 2010

nie da sie ukryc...

... Wilbar ma rogi :)


nie mozna dac sie nabrac na ta niewinna minke...
bo w rzeczywistosci to to jest maly kudlaty diabelek :P

środa, 17 marca 2010

supelek

to co futra lubia najbardziej...
czyli cos do schowania sie i cos do gryzienia :)







wlasciwie supelek jest zabawka dla psow, ale przy zamilowaniu Wilbara do gryzienia postanowilismy mu kupic gryzaczek... zeby w koncu w spokoju zostawil obszycie wykladziny w przedpokoju :] ... zabawka na poczatku ignorowana, moze ze wzgledu na wielkosc... teraz z czasem zalicza sie do tych ukochanych... i na szczescie zupelnie nie interesuje towarzystwo ilosc nitek... od czasu do czasu sa dokladnie wylizane... ale jako gryzak... rewelacja... czasami nawet Wikko walczy zawziecie z supelkiem co widac na pierwszym zdjeciu :D

poniedziałek, 15 marca 2010

w promieniach slonka...

... grzal sie wampirek :)



Wikko co prawda urosl ale siekacze ciagle mu stercza ;)

niedziela, 14 marca 2010

niedzielny poranek

wlasciwie to chcialam dzis pospac :]
choc w sumie powinnam wiedziec, ze pewnie nic z tego nie wyjdzie... co oznajmil mi radosny tupot, rownie radosnych futer. Przyniosly zabawke, Wilbar mnie dokladnie wydeptal... oczekujac, ze w koncu sie z placu zabaw wyniose... tylko A. przez jakis czas lezal i usilowal spac... po czym w koncu skapitulowal...











piątek, 12 marca 2010

po prostu

bezczelnosc kocia nie zna granic...


czasami nie wiem, ktory jest bardziej rozbestwiony...

Wikko, ktory na widok jedzenia zachowuje sie jak junkie na glodzie... wpycha mi sie pyskiem w talerz bez wzgledu co sie na nim znajduje... w kuchni kula sie po podlodze, oczywiscie pod nogami... a jak sie "zniecierpliwi" to zawisa na moich nogach... i wcale nie wzrusza go dziki wrzask i spadajace rzeczy...
czy moze jednak Wilbar, ktory ma syndrom niedopieszczenia... i jak zacznie marudzic to konca nie widac... i trzeba go myziac i czochrac... 30 min... 60 min... kazda proba przerwania procederu konczy sie po paru sekundach jekami z glebi trzewi i patrzeniem mi sie wymownie w oczy... oczywiscie pory wybiera sobie rozne... tu sie nic nie zmienilo...

i oba nie daja mi zadnych drzwi zamknac... min do klopa... bo natychmiast sie tam oba materializuja i zaczynaja spiewy... a jak otworze drzwi to albo siedza na parapecie i sie jopia albo leza powykrecane ma progu... po prostu bosko :] ...

czwartek, 11 marca 2010

ziefff... ;)

nic mi sie nie chce... i nie tylko mi...


środa, 10 marca 2010

bojowy maluszek

bardzo mi sie podoba jak furta zobacza cos zywego...
skupione wpatruja sie w ofiare... i szczekaja :))


poniedziałek, 8 marca 2010

artysta

Wilbar ostatnio udziela sie artystycznie :D


zabral sie za ozdabianie kartonowego domku


tworzac nowy wzorek przy wejsciu i oknach ;)

a potem ulozyl sie dumny z siebie
prezentujac swoje dzielo...


i pol tony smieci :]

niedziela, 7 marca 2010

okupacja

tyle na temat posiadania calkiem wygodnej kanapy
tak jak przypuszczalam... futra podrosly
i docenily zalety kulania sie po pluszowym kocyku :]


sobota, 6 marca 2010

zima wrocila...

... stwierdzil Wikko zmarzluch...
i poszukal sobie cieplego miejsca do spania :)


piątek, 5 marca 2010

kontrola jakosci

wszystko nowe co sie pojawi w zasiegu kocich mordek, zostanie natychmiast sprawdzone pod katem przydatnosci do zabawy... schnacy parasol spotkal ten sam los... chwila nieuwagi z mojej strony i niesamowite wyczucie futer gdy pojawia sie cos nowego... doprowadzily do dokladnego przetestowania obiektu w paseczki :) ... parasol na szczescie przezyl w calosci... podejrzana cisza jak zwykle mnie zaalarmowala i udalo mi sie wkroczyc do akcji w odpowiednim momencie :]

czwartek, 4 marca 2010

posazek



Na okno w sypialni futra moga wchodzic tylko pod obserwacaja... niestety siatka na owady nie jest odpowiednim zabezpieczeniem dla kota :] ... na szczescie wlazi tam tylko Wikko bo parapet jest waski i Wilbarowi sie dupsko nie miesci... a on wygodny jest i nie lubi sie obsuwac... i w ogole takie wyprawy to nie dla jasnie pana ;)

A pchelka jak to pchelka wszedzie sie wcisnie... i choc w pierwszym momencie ciekawy byl odglosow za oknem... to po chwili zastygl. Nastapilo hipnotyzowanie sznurka od zaluzji... tego sznurka, ktory tak ciekawi a jest niedostepny z podlogi... i jak juz mu sie wydawalo, ze ma pelna kontrole nad sytuacja... i juz sie szykowal do ataku... to jak zwykle personel glosnym fuknieciem pokrzyzowal plany... niezadowolenie futra bylo namacalne... byl tak blisko celu... i znowu nic.

środa, 3 marca 2010

podazaj za czerwonym punktem ;)

Jakis czas temu kupilam laser... czyli zabawke dla leniwego personelu i nadpobudliwych futer ;) ... to byla milosc od pierwszego spojrzenia i teraz nie mam przynajmniej problemu jak chce zeby oba grzecznie za mna tuptaly albo gdy gdzies wleza skad nie moge wyciagnac za uszy ;) ... raz zaswiece i juz w radosnych podskokach kica towarzystwo...

Oba lataja jak szalone... choc cwaniaczki czasami zamiast leciec przez caly przedpokoj (tak jak to zaplanowalam w celu zapewnienia im ruchu), zostaja w polowie i przyczajone czekaja az punkt do nich przyjdzie :] ... najbardziej mnie rozbraja jak z uporem pacaja lapka w ta czerwona kropke i dziwia sie, ze nie moga jej porzadnie zlapac :P








wtorek, 2 marca 2010

dziura bez dna



Wikko jest niemozliwy... zezre wszystko... no prawie wszystko co mu sie nawinie... jedyne czego nie lubi to owoce :] ... to, ze chowac musze wszystko zaczynajac od ugotowanego ziemniaka po zapiekanke z makaronem. Wieczny glod o okraglych oczkach. Ostatnio kupilam cyc indyka... futro prawie przewinelo sie na lewa strone a jeki, ktore wydawal wskazywaly by na ciezkie totrury... no coz... tego dnia dostaly puszke z mieskiem wiec nie wzruszyly mnie proby wyludzenia kaska. Trzeba byc konsekwentnym heh...

I co zrobila ta mala zmora... polazl za zapachem do "schowka" gdzie stoja worki z posegregowanymi opakowaniami... zanurkowal i wylowil ten plastikowy pojemniczek. Zaniepokoila mnie cisza... wiec poszlam sprawdzic... Wilbar siedzial w bezpiecznej odleglosci i obserwowal... a Wikko wylizywal plastik na wysoki polysk... i moje pojawienie sie wcale go nie zaniepokoilo... wrecz przeciwnie... jeszcze szybciej zaczal machac jezyczkiem :]

poniedziałek, 1 marca 2010

ukochana mysz

to moze pozostanmy w lazience...


mysz z royal canin od samego poczatku byla ta NAJ...


i tak wyrywaja ja sobie nawzajem...


kto pierwszy ten lepszy ;)


i ulubiona dyscyplina... wpychamy mysz pod szafke...


a potem robimy glupia mine i czekamy,
az personel ja spod szafki wylowi...
i tak w kolko...